21 lip 2018

Rozdział piąty: Spalony dwór

— O Tianezath! — krzyknęła Aliva, po czym przycisnęła dłonie do ust.
— Panienko, musisz uciekać! Śpiesz się! — wydarł się majordomus przez drzwi. Zaraz rozległy się kroki, gdy odbiegł w głąb domu.
Pobladła Ysopa, pośpiesznie podeszła do szafy i zaczęła wyciągać z niej najprostsze ubranie Emnesii: spodnie, tunikę, obszywaną srebrną nicią kamizelkę, buty jeździeckie i ciepły płaszcz. Podawała je swojej pani, a w tym czasie Aliva drżącymi dłońmi zaplatała złociste, wciąż wilgotne loki dziewczyny w warkocz.
— Przejdziemy podziemiem — mówiła służka, szarpiąc nieporadnie jedwabnymi puklami. Emnesia znosiła to cierpliwie, jednocześnie naciągając na siebie kolejne części stroju. — Stamtąd dostaniemy się prosto do stajni i będziemy mogły uciec.
— Co z panem i panią? — zapytała piskliwie Ysopa. — I hrabią i hrabiną!?
— Co niby zrobisz, głupia? — syknęła Aliva. — Nie jesteśmy wojami! Nie uratujemy nikogo poza sobą!
— Ysopa ma rację — wtrąciła Emnesia, rzucając służkom zdecydowane spojrzenie. — Nie ucieknę bez rodziców. Najpierw ich znajdziemy, potem pójdziemy do stajni.
— Ależ panienko! — zakrzyknęła Aliva, przyciskając dłonie do serca. — Co zrobisz przeciwko zbrojnym? To samobójstwo!
— Jak chcecie to uciekajcie — syknęła dziewczyna, marszcząc gniewnie czoło. — Nie jestem tchórzem i nie zostawię mojej rodziny.
Dokończyła wiązanie butów, po czym wstała, zarzuciła płaszcz na ramiona i ruszyła do wyjścia. Nie słuchając rozpaczliwych krzyków służących, skierowała się w stronę sypialni rodziców. Cały dom rozbrzmiewał okrzykami, szczękiem żelastwa i szumem magii. Z sercem w gardle przekradała się korytarzem, niepewnie spoglądając za każdy róg. Przebiegała obok walk lub cofała się, żeby nie wbiec prosto między walczących. Dostrzegła strażników dworu ścierających się z postaciami w ciemnych zbrojach, ozdobionych jedynie symbolem smoka z rozłożonymi skrzydłami. Nie przystawała, żeby przyjrzeć się dokładniej.
Wkrótce dotarła do siedziby rodziców i jak się w duchu domyśliła, nikogo tam nie znalazła. Szybko podeszła do tylnej ściany komnaty, gdzie stał regał na książki. Pociągnęła za jedną ze stojących tam statuetek – za tę ukrytą w rogu i ledwie zauważalną – po czym mebel odsunął się, ukazując ukryte wyjście. Jeśli pan i pani domu mieli uciekać, to tylko tą drogą. Nie wierzyła, że weszliby prosto w walki, gdy posiadali to wyjście.
Chyba że… Próbowali uratować ją?
Nie zdołała się cofnąć, bo drzwi pokoju zostały gwałtownie wyważone. Pięciu mężczyzn w ciemnych zbrojach wtargnęło do środka, z uniesioną bronią i twarzami zasłoniętymi niemal całkowicie przez hełmy.
— Łapać ją! — krzyknął jeden i rzucili się na nią. Cisnęła w nich pierwszym lepszym przedmiotem, jaki wpadł jej w dłonie i wbiegła w tunel. Gnała tak szybko, jak tylko mogła. Szczęk zbroi podążał za nią nieustępliwie, narzucając coraz bardziej rozpaczliwe tempo. Tunel był wąski, idealny dla kogoś lekko ubranego, co spowalniało pościg. Jednak nie mogła długo na to liczyć. Musiała zostawić ich za sobą i dotrzeć do zapieczętowanych wrót. Przejście otwierało się tylko dla członków jej rodziny.
Tunel rozświetlały delikatne linie magii na ścianach. Niewiele dało się dostrzec w wątłym świetle, dlatego stęknęła, uderzając w ledwo widoczne drzwi. Pośpiesznie sięgnęła do ukrytej rączki by pociągnąć z całej siły. Mechanizm ustąpił i wpadła do dusznego tunelu kanałów. Zakrztusiła się smrodem i kilka sekund minęło, nim pośpiesznie zatrzasnęła drzwi. Osłaniając twarz rękawem, ruszyła w lewo – o ile dobrze pamiętała, gdzieś tam powinien być wylot prosto do rzeki. Krzywiąc się brodziła przez nieprzyjemne substancje i próbowała nie myśleć po czym tak właściwie stąpa. Ścieki przepływały wartko pod jej stopami, co musiało być znakiem, że idzie dobrze.
Niemal krzyknęła z radości, gdy w oddali zauważyła bladą poświatę księżyca. Zbyt wiele razy potknęła się w ciemności i pragnęła już tylko znowu ujrzeć swoje dłonie. Jakimś cudem dotarła do wylotu bez wpadnięcia twarzą w rynsztok, po czym natychmiast pognała w dół rzeki. Trzęsąc się stanęła przy brzegu strumienia i rozejrzała dookoła. W oddali ujrzała dwór – teraz częściowo stojący w płomieniach, z cieniami przemieszczających się dookoła postaci. Sapnęła, widząc jak wielu żołnierzy otoczyło budynki. Mogłaby przysiąc, że cała armia przelewała się po rozległych terenach posiadłości. Jakim cudem nikt nie zauważył ich dużo wcześniej? Coś tak wielkiego powinno być dostrzeżone na długo przed jakimkolwiek atakiem.
Trzęsąc się, mocniej opatuliła płaszczem ramiona. Gołym okiem – pośród mroków nocy i zamieszania wokół dworu – mogła dostrzec, że cała straż jej rodziców i gwardia hrabiego nie zdołałyby obronić posiadłości przed napastnikami. Nie posiadali ani wystarczającej liczby żołnierzy, ani władających magią. Na dodatek najeźdźcy dysponowali nie kilkoma domorosłymi czarownikami, a prawdziwym oddziałem magów bojowych. Strzelające od niektórych sylwetek płomieniste snopy światła wystarczająco o tym świadczyły.
Gramoląc się na drugi brzeg rzeki, Emnesia ledwo mogła oderwać wzrok od swego płonącego domu. Od jedynego miejsca, które widziała jako bezpieczne schronienie. Zbrukanego wizją niechcianego małżeństwa, ale stabilnego i wygodnego. Teraz stało ogarnięte płomieniami magicznego ognia, otoczone przez wrogów w ciemnych zbrojach i szatach. Zawłaszczone przez straszliwego smoka, który skradał się pośród cieni nocy i atakował przez nikogo niezauważony. Nie mrugając ani razu, zacisnęła dłonie w pięści. Nie pozostawało jej teraz nic innego. Tylko jedno mogła zrobić.
— Zemszczę się — warknęła.


Rozdział szósty

4 komentarze:

  1. No i jest całkiem sama. Rodziców nie ma, pewno zginęli. Czy Hrabia z zona i synem także? Czy jednak zostali pojmani?
    Jak dziewczyna chce się zemścić? Ona w ogóle cos potrafi poza dobieranien stroju i krytykowaniem innych? :D
    Jestem bardzo ciekawa co przyniesie czas najbliższy tej panience. Kurde, a do stajni dotrze, czy juz nie ma szans?
    Ps. A ja tak chciałam by padła twarzą w fekalia xD Byłoby śmiesznie, dla mnie xD bo wiadomo, ze nie dla niej heheeee. Wiem, świnia wredna jestem :p

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Okej, jak o tym napisałaś to zaczęłam żałować, że nie dodałam tego upadku do ucieczki. Żeby Emnesia nie miała za łatwego życia... :P

      Usuń
  2. Hahaha... Nie tylko ja taka nie dobra :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Zemsta to ulubione słowo Zaburzonej. Bohaterka śmierdzi tchórzem, ucieka z tonącego statku. Ale mimo wszystko poprzysięga zemstę co wszystko rekompensuje.

    OdpowiedzUsuń