26 wrz 2018

Rozdział dwudziesty czwarty: Bestie z cieni

Atmosfera w bibliotece nagle zgęstniała a może to tylko Emnesia odniosła takie wrażenie i twarze zebranych zachmurzyły się w ponurym wyrazie. Nawet uśmiech Ernalda zniknął, zastąpiony głęboką powagą. Dziewczyna zwróciła wzrok na Hadresa, lecz ten nie zauważy tego, całkowicie skupiony na Narissie. Wydymając wargi w grymasie, podążyła za jego spojrzeniem.
Valenhal zostało wycięte w pień zaczęła kobieta rzeczowym tonem. Nie znaleźliśmy ani jednej żywej duszy; nawet zwierzęcia. Nic nie zrabowano, budynki stały nienaruszone. Atak musiał nastąpić w nocy, bo większość mieszkańców spoczywała w swoich łóżkach.
— Czyli to nie mogli być bandyci — zauważyła Nakis. — To nawet nie wygląda na coś, co mógłby zrobić człowiek.
— Czemu nie? — zapytał Valmer. Potężny mag, nawet grupa magów mogłaby tego dokonać. Z odpowiednią motywacją i przygotowaniem. Tylko dlaczego ktokolwiek traciłby siły na całą osadę?
— Mając dobry powód? — odparowała, podchwytując jego tok myślenia. — Ktoś mógł wynająć tych magów żeby kogoś zabili?
— Czy jest potrzeba wymordowania do tego całej wioski? — zapytał Hadres. — Wystarczyłoby wysłać jednego zabójcę, żeby załatwił sprawę po cichu. Coś tak dużego zwraca wiele uwagi.
— To nie był zabójca — odezwał się szorstko Jehan, przerywając ich gdybanie. Mężczyzna stał w najdalszym kącie biblioteki – niełatwy czyn, bo pomieszczenie do dużych nie należało – wyprostowany jak żołnierz, z rękami założonymi za plecy. Ani grupa bandytów, ani żołnierze z północy. Valenhal napadły cienie.
To jeszcze głupsze niż legenda o bogini, pomyślała Emnesia, słuchająca dyskusji z głową opartą o dłoń. Gdy rozejrzała się po zebranych, spostrzegła, że prawie wszyscy przytaknęli słowom Jahena, jakby miały one jakikolwiek sens. Nakis tylko zmarszczyła czoło, krzywiąc usta – i cóż za logiczna reakcja! Kątem oka zauważyła jak Hadres porusza się niespokojnie i gdy na niego zerknęła, ten wymienił spojrzenie z pobladłym Valmerem po czym znowu skupił się na Narissie.
— Cienie? powtórzyła Nakis, brzmiąc tak sceptycznie jak Emnesia się czuła.
— Tak określamy te istoty wytłumaczyła Narissa. Są nieuchwytne, szybkie, potężniejsze niż cokolwiek, z czym wcześniej mieliśmy do czynienia. Z naszego grona tylko jedna osoba dostrzegła je na własne oczy. I przeżyła. Zacisnęła usta, spoglądając na Jehana.
— Pojawiają się w nocy, wydzierają moc ze wszystkiego, co żywe i znikają podjął mężczyzna, ignorując wzrok matki. Ciężko określić jak naprawdę wyglądają. Niektóre z nich są ogromne, inne mniejsze od człowieka. I stapiają się z cieniami jakby z nich pochodziły... Urwał, marszcząc czoło.
— Skoro wydzierają moc ze wszystkiego, co żywe, to jakim cudem żyjesz? zapytała Nakis bez owijania w bawełnę. Łagodną dotąd twarz Narissy przeciął grymas i nawet Emnesia skrzywiła się na nieczułe pytanie. Na chwilę oderwała wzrok od Valmera, którego przystojną twarz podziwiała kątem oka, jednym uchem słuchając rozmowy.
— Miałem szczęście odparł chłodno Jehan. I dość rozumu żeby wziąć nogi za pas, jak tylko je zauważyłem. Radzę wam robić to samo, jeśli kiedykolwiek na nie traficie. Na te słowa zimny dreszcz przebiegł Emnesii po plecach. Coś, gdzieś w głębi duszy, mówiło jej, że wolałaby nigdy nie trafić na to, co mężczyzna opisywał.
— Czyli to jednak bestie odezwał się Hadres, przerywając napiętą ciszę, w której Nakis i Jehan spoglądali na siebie nawzajem z niechęcią. Złe wieści.
— Bardzo złe przytaknął Valmer, wpatrując się niespokojnie w brata. Ledwie kilka miesięcy od ostatniego rytuału. Coraz szybciej uwalniają się ze swoich okowów.
— Próbujemy je więzić wytłumaczyła Narissa, wyraźnie na korzyść Nakis i Emnesii. To mistrzyni Saviana pomogła nam w znalezieniu narzędzi do spętania tych istot. Starsza kobieta skinęła delikatnie głową. Bez niej o wiele trudniej przyszłoby nam znalezienie sposobu na odparcie ich mocy.
Udostępnienie kilku ksiąg nie jest takim wielkim czynem odparła Saviana, uśmiechając się łagodnie. Ty, moja droga, wkładasz w to znacznie więcej sił niż ja kiedykolwiek mogłabym próbować.
— Czyli, jak rozumiem wtrąciła Nakis od jakiegoś czasu więzicie gdzieś dziwne, cieniste stwory, żeby nie zabijały ludzi. Magia, którą to robicie jest coraz słabsza, więc coraz szybciej się uwalniają. Teraz znowu są wolne i zabiły całą wioskę ludzi. Żeby… Pożywić się ich mocą?
Dokładnie tak potwierdziła Narissa. Każda żywa istota posiada moc. Większość zaledwie niewielką kroplę, inni znacznie więcej. Podejrzewamy, że dla cieni to nie ma znaczenia. Dlatego zabijają wszystko, co napotkają na swej drodze.
— Skąd one się wzięły? zapytała nagle Emnesia. Do tej pory nikt o tym nie wspomniał i nie wyglądało na to, żeby ktokolwiek zamierzał to zrobić. Jakby zapomnieli, że ona pierwszy raz słyszy o stworach.
— Tego nie możemy być pewni odparła Narissa, ani trochę nie zakłopotania tym przeoczeniem. Pierwsze zgony z ich udziałem zaczęły się ponad dziesięć lat temu. Początkowo nie przyciągały wiele uwagi. Ginęło kilka osób, głównie wieśniacy, włóczędzy, czasami jakiś kupiec. Sytuacja pogorszyła się po śmierci… - Jej oczy mignęły na chwilę w stronę Hadresa i zaraz potem Valmera. Awatara.
— Awatara prychnęła Emnesia. Już miała przewrócić oczami, ale dostrzegła pobladłą twarz Hadresa i zamiast tego skrzyżowała ramiona, zakładając nogę na nogę.
— Do tego momentu nie mieliśmy pojęcia z jak groźnymi istotami przyjdzie nam się zmierzyć kontynuowała Narissa, marszcząc czoło na zachowanie dziewczyny. Gdyby nie pomoc mistrzyni Saviany, kto wie, jak długo zajęłoby nam znalezienie czegoś, co mogłoby je powstrzymać?
— Całe lata rzekł ponuro Ernald. A w tym czasie coraz więcej ludzi by ginęło.
Podejrzewamy, że to sprawka jednego z północnych lordów odezwał się Anders, dotąd w milczeniu obserwujący dyskusję. W przeciwieństwie do Jehana opierał się swobodnie o jeden ze stołów i bawił okładką leżącej na nim książki. Nie robił też ani smutnej ani posępnej miny, jak zauważyła Emnesia. Któryś z nich przywołał bestie, żeby zdobyć przewagę w wojnie. Zamiast tego wymknęły się spod kontroli i zaczęły mordować kogo popadło.
To tylko jedna możliwość podkreśliła Narissa. Po upadku królestwa zapanował chaos. Działo się wtedy wiele zła. Rzeczy, o których teraz nikt wolałby nie myśleć. Może to byli lordowie z północy, a może jakiś głupiec bezmyślnie użył magii, której nie potrafił zrozumieć. Może to przypadkowa korelacja magii wpłynęła na zasłonę między światami. Tego nie wiemy. Pokręciła głową. Miałam nadzieję, że więcej czasu minie, nim znowu będziemy musieli martwić się powrotem cieni. Tu zwróciła wzrok na Emnesię. Powinnaś wiedzieć, że jeżeli okażesz się awatarem, zagrożenie z ich strony ciebie dotknie najbardziej.
— Jasne odparła sceptycznie dziewczyna. Jeśli to, co mówicie, okaże się prawdą, a nie tylko legendą. A nawet jeśli, to wcale nie muszę być tą wybraną. Skoro Nakis nią nie jest, to jaka jest szansa, że ja będę?
— Bardzo duża odparła spokojnie Narissa. Nie bez powodu dotarliśmy właśnie do was dwóch. Posiadacie wielką moc. Łatwą do znalezienia przez każdego kto wie jak szukać. Bardzo pożądaną. Nachyliła się w fotelu, bliżej Emnesii. Przez chwilę sprawiała wrażenie jakby zabrakło jej słów. W końcu jednak westchnęła głęboko i z wahaniem dokończyła: To dlatego Lord Adish zaatakował twoją rodzinę. Z powodu... Podejrzenia, że to ty jesteś awatarem bogini.


4 komentarze:

  1. No i się wyjaśnia skąd wziął się atak Adisha na posiadłość rodziny Emnesii. Może po tych slosłow w końcu uwierzy, że to co mówią dorośli (xD) nie jest tylko głupią mżonką i przestanie być tak zamknięta na wszystko co nie ludzkie ;)
    Jestem po przerwie :p

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Emnesia w końcu uwierzy. A potem będzie musiała wierzyć w jeszcze więcej niż to. Ale w co, to zobaczymy. ;)

      Usuń