29 wrz 2018

Rozdział dwudziesty piąty: Zło popełnione

Świat zatrzymał się na długą chwilę. Chłód ogarnął Emnesię, gdy dziewczyna powtarzała w myślach usłyszane słowa. Otworzyła usta, ale zaraz je zamknęła. Adish zaatakował jej rodzinę z powodu cholernej legendy? Bo wierzył, że to ona jest tym głupim awatarem?
— Przykro mi — mówiła Narissa, wpatrując się w dziewczynę smutnymi oczami. — Nikt z nas nie miał pojęcia, że do tego dojdzie. Gdybyśmy cokolwiek podejrzewali, ostrzeglibyśmy twoją rodzinę. Wsparli własnymi siłami.
Emnesia niemal się trzęsła, zgrzytając zębami i zaciskając dłonie w pięści. Wszystko to – całe cierpienie i niepewność – spotkało ją tylko dlatego, bo każdy zdawał się wierzyć w bujdę! Nawet cholerny czarownik z północy, Lord z ogromną armią, zawierzył tej głupocie! I ona musiała przez to cierpieć! Straciła rodziców, dom, całe dotychczasowe życie! I po co? Bo ktoś ubzdurał sobie, że jest wybranką bogini!
— On zaatakował moją rodzinę — wycedziła przez zaciśnięte zęby — bo myśli, że jestem jakimś cholernym awatarem!?
— Zaatakował twoją rodzinę, bo jest tyranem — poprawił ostro Hadres i natychmiast skupiła na nim wściekłe spojrzenie. — Jedyne, czego pragnie, to większa moc. Nie obchodzi go, kogo musi zniszczyć, żeby do niej dotrzeć.
— Moc! — parsknęła Emnesia, zrywając się z fotela. Ze zduszonym krzykiem kopnęła mebel. — Ja mu pokażę moc! Zetnę mu ten barbarzyński łeb i nakarmię nim psy!
— Ostre słowa — dotarło do niej ze strony Andersa i tym razem na niego skierowała rozjuszony wzrok. Mężczyzna uniósł dłonie. — Tak, to chyba znak, że czas na mnie. — I skierował się do drzwi. Jak na komendę kilka innych osób również zaczęło wychodzić. Mistrzyni Saviana i jej milczący towarzysz, Bardur, pozostałe dzieci Narissy i jej mąż. Sama kobieta powstała z miejsca, splatając drżące dłonie przed sobą.
— Już nie chcecie o niczym dyskutować? — rzuciła za nimi Emnesia, ignorując spojrzenia pozostałej trójki – Narissy, Hadresa i Valmera. — Żadnej gadki o cieniach, wybrańcach i atakowaniu ludzi z powodu legend!?
—  Twój gniew jest zrozumiały — rzekła Narissa spokojnym głosem. I czy nie był to najbardziej irytujący ton, jaki mogła przybrać? Emnesia prychnęła ruszając do drzwi, ale tuż przed nimi zawróciła i przemaszerowała w stronę Hadresa. Ten obserwował ją bez mrugnięcia, jakby nie chcąc przegapić żadnego gestu i miny.
— Wciąż nie wierzysz — rzekł, unosząc lekko brew.
— Oczywiście, że nie wierzę! — warknęła, dźgając go palcem w pierś. Nawet się nie skrzywił, drań jeden. — Nie chcę wierzyć! Nie chcę być żadnym cholernym awatarem!
— Ach — westchnął Valmer z drugiego końca biblioteki.
— Wydaje mi się — zaczął Hadres, chwytając ją za nadgarstek i przytrzymując, gdy próbowała się wyrwać — że nie chodzi o legendę. Ty się boisz. Im większa moc tym większa odpowiedzialność. Te poczucie, że cokolwiek złego się dzieje, to ty jesteś temu winna.
— Zamknij się! — krzyknęła, odpychając go wolną ręką i cofając się o krok. — Milcz, głupcze!
— A może boisz się odpowiedzialności za cokolwiek? — naciskał, podążając za nią i nie dając nawet odrobiny przestrzeni. — Taka damulka jak ty nigdy nie musiała się niczym przejmować. Rodzice wybiorą męża. Mąż zajmie się ważnymi sprawami. Ty tylko czasami przytakniesz albo pokręcisz głową. Udasz, że podejmujesz ważną decyzję.
— Przestań mówić! — syknęła Emnesia i – o zgrozo – poczuła zbierające się w oczach łzy.
— Hadres — odezwała się ostrzegawczo Narissa.
— Słudzy kłaniający się do pasa — ciągnął mężczyzna, ignorując starszą kobietę. — Doradcy, którzy wszystko obmyślą za ciebie. Żadnych zmartwień. Czasami dyskusja, udająca zaangażowanie. Wszystko bezpieczne. Czyste. Czy nie takie życie miałaś, królewno?
Znowu pchnęła go bezsilnie. Dyszała przez zaciśnięte zęby. Łzy swobodnie płynęły po twarz i nie mogła – nie wiedziała – jak je zatrzymać. Chciała krzyczeć. Chciała coś uderzyć. Chciała uciec przed Hadresem. Jego jadowitym głosem, drapieżnym spojrzeniem.
— Zostaw mnie! — krzyknęła. Serce jej waliło. Każde uderzenie wstrząsało piersią. Jakieś uczucie, coś okropnego narastało gdzieś po żebrami.
— Hadres! — Tym razem Narissa podniosła głos. — Przestań natychmiast!
Mężczyzna zrobił kolejny krok. Emnesia poczuła jak regał z książkami wbija się jej w plecy. Z krzykiem, pchnęła go ponownie.
I nagle świat eksplodował.
***
Wnętrze biblioteki przypominało pole bitwy. Połowa mebli strzaskana na kawałki. Wszystko pokryte na wpół spalonym pergaminem, papierem i fragmentami okładek. Podłoga i sufit osmalone, drzwi pokryte błyskawicami pęknięć.
— O bogini — szepnęła Emnesia, stojąc pośród zniszczenia i wpatrując się w leżącego nieprzytomnie Hadresa. Siła wybuchu odrzuciła go na drugą stronę pomieszczenia, gdzie uderzył z paskudnym chrzęstem w jeden z regałów. Nie ruszał się. Czy w ogóle oddychał?
— Hadres! — usłyszała krzyk Valmera i chwilę później mężczyzna padł na kolana przy bracie. Ostrożnie odwrócił go na plecy i pochylił się nad nim, przykładając dłoń do szyi.
— Głupi chłopak — mamrotała gdzieś po prawej Narissy. Dziewczyna gwałtownie odwróciła głowę w jej stronę. Kobieta przechodziła powoli po szczątkach pokoju, zmierzając w stronę nieprzytomnego. Krzywiąc się kucnęła obok Valmera i położyła mu dłoń na ramieniu. — Musisz iść po Savianę — rzekła, potrząsając nim lekko. Uniósł bladą twarz i – Emnesia sapnęła, unosząc dłoń do ust – wyglądał jak zagubione dziecko. Oddychał szybko, szary na twarzy i roztrzęsiony. — Idź po Savianę — powtórzyła cierpliwie Narissa. — Ona pomoże twojemu bratu. Musisz po nią iść.
Pokiwał pośpiesznie głową, a mimo to kobieta musiała powtórzyć jeszcze trzy razy, zanim w końcu zerwał się z podłogi. Wybiegł, z hukiem otwierając uszkodzone drzwi i już w korytarzu wołając imię starej mistrzyni.
Narissa nie traciła ani chwili, unosząc drżące dłonie i wypowiadając pośpiesznie słowa zaklęcia. Magia zatańczyła między jej palcami, jasna i kojąca, by zaraz przelać się na blade lico Hadresa.
— Przepraszam — jęknęła Emnesia, powoli osuwając po szczątkach regału, przy którym stała. — Nie chciałam. Tak strasznie przepraszam.
Narissa potrząsnęła tylko głową, nie przerywając inkantacji. Tkana przez nią sieć mocy powoli otaczała Hadresa, niczym ciepły uścisk. Z wolna zaczęła zanurzać się w jego skórze, zasklepiając rany i stłuczenia. Najwięcej linii zdawało się skupiać gdzieś wokół niższej części pleców. W pewnej chwili jego nogi drgnęły, kopiąc kilka postrzępionych książek. Konwulsje ustąpiły po kilku sekundach, ale na ich widok żółć podeszła do gardła Emnesii.
W końcu Narissa zamilkła i powoli opuściła dłonie, kładąc je na policzkach Hadresa.
— Nic mu nie będzie — rzekła niskim głosem. — Kilka dni spędzi odpoczywając. Uzdrowienie tych uszkodzeń nam obojgu zabrało wiele sił.
— Przysięgam, nie wiem, co się stało — rzekła Emnesia zduszonym głosem. — Nawet nie znam takiej magii. Nigdy nie uczono mnie zaklęć bojowych. Nie wiem, czemu...
— Nie wiedziałaś o tym — przerwała jej Narissa. Nie uniosła wzroku, skupiona na Hadresie. Matczynym gestem odgarnęła mu jasne włosy z czoła. — Moc bogini rośnie w tobie coraz bardziej. Im starsza jesteś, tym silniejsza się stajesz. Bez nauki, bez opanowania, wkrótce staniesz się groźna dla każdego, kto wyda ci się niebezpieczny. Nawet jeśli to sojusznik.
— Ja... Ja nie chcę...
— Musisz nauczyć się nad nią panować — oświadczyła twardym głosem kobieta. W końcu uniosła głowę, jednym spojrzeniem przyszpilając dziewczynę do miejsca. — Dla dobra nas wszystkich.

Małe ogłoszenie parafialne dla wszystkich moich (nielicznych) czytelników: Z okazji ćwierćtnicy (no 25 rozdział w końcu :D) zmniejszam częstotliwość wstawiania nowych postów. Od teraz będą pojawiać się tylko raz w tygodniu, w soboty. Do tej pory wyrabiałam się z pisaniem, to fakt, ale mocno cierpiała na tym jakość powieści jako całej. Trzeba mi to było dość brutalnie wytknąć paluchem, ale w końcu zrozumiałam. Dlatego proszę się nie dziwić i nie martwić, jak w środę nic nowego się nie pojawi. Opowiadania absolutnie nie zawieszam, nie porzucam, nie tracę zainteresowania, etc. Pozdrawiam i zapraszam do czytania.

3 komentarze:

  1. Cześć i czołem!
    Długo mnie tu nie było, ale musiałam z czegoś zrezygnować.
    Tooo sięęęęę pooorooobiło! Masakra. Sporo mnie ominęło. Współczuję jej. Nawet nie sprawdził, czy to faktycznie ona? Mało inteligentny.
    Może i tak, tylko co ona miała na to poradzić, skoro nikt nie pokazał jej innego życia? To raczej wina rodziców.
    No to teraz ma wielki ciężar.
    Do zobaczenia!
    Pozdrawiam!
    xo

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czasami ludzie potrafią robić głupie rzeczy, szczególnie jak się wcześniej nad czymś nie zastanowią.
      No i teraz Emnesia ma trochę cięższe życie. :)

      Usuń
  2. Nooooo.... Z grubej rury. Emnesia wysadzila pomieszczenie wraz ze swoim"wrogiem".słowa tak bardzo zabolały,a jakie prawdziwe. Gniew i strach to potężna broń.
    Hadres wiedział. Chciał ją koniecznie wytrącić z równowagi by wreszcie uwierzyła w swoją moc i to co jej cały czas mówią. Niedźwiedź w konko sam się nie zabił w lesie! On miał przeczucie już dawno, teraz to było tylko potwierdzenie przypuszczeń. Jedynie nie pomyślał, że mógł stracić przy tym życie. A może mu na nim nie zależy?

    OdpowiedzUsuń