6 paź 2018

Rozdział dwudziesty szósty: Magini pierwszego porządku

Emnesia nigdy dotąd nie widziała kart magii tak starych i nieporęcznych, jak te wręczone jej przez Narissę – ani równie makabrycznych. W niczym nie przypominały ciężkich, lecz łatwych do rozwinięcia zwojów z biblioteki rodziców lub jeszcze prostszych do czytania ksiąg. Eleganckie zawijasy zaklęć nakreślono na sztywnych kawałkach skóry, rozciągniętych w prymitywnie wyglądającej ramkach z kości. Dotykając ich, dziewczyna czuła jeżącą włosy gładkość i pomruk mocy – silniejszy niż w jakimkolwiek innym nasyconym magią przedmiocie.
Pochyloną nad inkantacją Emnesię przez sekundę naszła nieprzyjemna myśl, że może karty wykonano z człowieka. Natychmiast odepchnęła, nie mogąc uwierzyć, że ktoś pokroju Narissy trzymałby w swoim domu równie upiorne przedmioty. Kobieta promieniowała zbyt wielkim dobrem, by uchodzić za osobę związaną z mroczną magią. I czy awatar samej bogini przeznaczenia mógłby czerpać wiedzę z czegoś noszącego piętno odebranego komuś życia?
Dziewczyna westchnęła, odgarniając z twarzy kilka zabłąkanych kosmyków. Runiczne pismo, mimo niewątpliwej, przyciągającej spojrzenie elegancji, nie było łatwe do odczytania. Nawet z dwoma podręcznikami objaśniającymi znaczenie każdego znaku – każdego załamania, pętli, kropki i przecięcia linii – wciąż stanowiło ogromne wyzwanie. Do tej pory Emnesia nie obcowała z mocą tak silną jak ta. Nie istniała potrzeba, by poznawała sztuki magów. Uczyła się prostych zaklęć, ledwo wymagających jakichkolwiek słów czy gestów – to stanowiło wystarczającą wiedzę dla dobrze usytuowanej damy z bogatego rodu. Poważna magia należała do głowy rodziny i tylko w nielicznych przypadkach do jego małżonki.
Pocierając oczy, dziewczyna w końcu odłożyła kartę na stos innych. Narissa zapewniała, że opisane zaklęcia stanowią podstawy sztuk wyższych. Zaledwie sztuczki w oczach doświadczonych magów. Ona sama opanowała je jeszcze za młodu, gdy była młodsza niż Emnesia teraz. Dziewczyna prychnęła cicho, prostując się z cichymi pyknięciami wzdłuż kręgosłupa.
Nie ma to jak pocieszać kogoś, myślała, chwaląc się własnym nieopisanym geniuszem.
Nauka szła wolno, bowiem Narissa nadal odzyskiwała siły po uzdrowieniu Hadresa. Oboje poważnie odczuli wypadek w bibliotece – on mimo wsparcia magii cierpiał z powodu rozległych obrażeń, ona zaś osłabła po użyciu tak wielkiej mocy. Zostawała jeszcze mistrzyni Saviana, lecz tę zaprzątało pilnowanie rannego i przygotowywanie mu leczniczych toników. Wspierała Emnesię jak tylko mogła, wskazując odpowiednie księgi, pomagając przy co trudniejszych runach i co rusz zachęcając do nauki. Młody umysł, jak twój, szybko wchłonie wiedzę. Tylko się obejrzymy, a zaczniesz dokonywać wspaniałych rzeczy, powtarzała z łagodnym uśmiechem.
Marne szanse na to, pomyślała kwaśno Emnesia, z przekrzywioną głową gapiąc się na inną kartę. Zmiana perspektywy wcale nie pomogła w odczytaniu run. Uświadomiła ją tylko, jak bardzo zesztywniał jej kark i że być może nadszedł czas wyjścia z pokoju. Zmarszczyła brwi, spoglądając przez okno i z drgnięciem orientując się, że jest już późne popołudnie. Poza przerwą na posiłki i toaletę, niemal nie opuszczała sypialni. Nie pamiętała, żeby kiedykolwiek tak bardzo poświęcała się nauce.
Z jękiem zeszła z łóżka i zachwiała się na zdrętwiałych nogach. Zdecydowanie zbyt długo siedziała. Szpilki bólu powoli rozlały się po kończynach, gdy szła ku drzwiom. Krzywiąc się przy każdym kroku, zeszła na dół.
Na schodach i w korytarzach minęła wiele osób. Po powrocie Narissy dom zaroił się od ludzi, których imion nie próbowała zapamiętywać – nie wtedy, gdy poświęcała wszystkie siły na naukę magii. Dotąd cichy budynek tętnił życiem, gdy co rusz ktoś coś psuł, naprawiał, przenosił, upuszczał, czy robił cokolwiek hałaśliwego. Po dniu odpoczynku bieganina objęła także stajnię, gdy co rusz ktoś siodłał konia i wyjeżdżał w las. Tylko późną nocą dane było zaznać dawnej ciszy i spokoju.
W kuchni spotkała jedynie Rikkę. Kobieta siedziała obok pieca i robiła parę skarpet na drutach. Uśmiechnęła się na widok Emnesii, po czym wskazała na stojący na stole talerz wypełniony korzennymi ciastkami.
— Częstuj się — nakazała, odkładając swoją robótkę na kolana. — Nauka idzie dobrze?
Wzdychając, Emnesia opadła na najbliższe krzesło i chwyciła trzy ciastka naraz.
— Tragicznie — odparła, po czym wepchnęła jedno do ust, nie dbając, że wygląda przy tym jak wiewiórka. Dawniej za coś takiego matka udzieliłaby jej surowej reprymendy i wyznaczyła jeszcze więcej lekcji etykiety. Tutaj dworskie maniery prędzej spotykały się z dziwnym spojrzeniem niż aprobatą. Nikogo nie obchodziło, czy je opierając łokcie na stole albo czy nosi niemodne stroje albo czy zaplata włosy w chłopskie fryzury. Grymas przecinał jej twarz na każde nieeleganckie zachowanie, ale w pewien sposób czuła się przez to… Wolna.
— Nie może być tak źle — rzekła Rikka, marszcząc w zmartwieniu brwi. — Pani Narissa słynie ze swych zdolności uczenia. Pół życia spędziła mentorując młodym magom i maginiom. Z jej pomocą w raz dwa nauczysz się wielkich czarów.
— Może gdyby naprawdę mnie uczyła — burknęła Emnesia, przełknąwszy ciastko. — Dostałam stos kart magii, kilka wskazówek i polecenie, by nauczyć się czytać te cholerne runy. Jakby to było takie proste!
— Na początku wszystko przychodzi z trudem. Do nauki trzeba czasu. I cierpliwości. — Rikka posłała znaczące spojrzenie. W odpowiedzi Emnesia wydęła wargi i z furią ugryzła kolejne ciasto. — Coś jeszcze cię dręczy? — zapytała starsza kobieta, wracając do robótki. — Nikt nie marszczy się tak z powodu samej nauki.
— Nie marszczę się! — zaprotestowała dziewczyna, pospiesznie unosząc dłoń do twarzy. Cerę miała tak idealną, jak zawsze, nawet jeśli musiała zaniechać dawnych pielęgnacji. — I nic mnie nie dręczy. Skąd ten pomysł?
— Wiele zdarzyło się w ostatnich dniach. — Rikka zamilkła na chwilę, zerkając w stronę dziewczyny. W końcu zapytała łagodnym głosem: — Czy chodzi o Hadresa?
Ramiona Emnesii spięły się i musiała niemal zmusić je do rozluźnienia. Zacisnęła zęby, przez długą chwilę gapiąc się na ostatnie ciastko. Kuchnię wypełniał tylko trzask płonących w piecu polan i delikatny stukot drutów.
— Nie spodziewałam się… — zaczęła niskim głosem i urwała, przygryzając wargę. — Nie chciałam go skrzywdzić. Ani nikogo. Ja tylko bardzo... Zresztą. Po co ja ci to mówię. — Zerwała się z krzesła i z wysoko uniesioną głową wymaszerowała z kuchni. Zignorowała zmartwione spojrzenie, posłane za nią przez Rikkę.
***
Hadresa odwiedzało zadziwiająco niewiele osób. Saviana ze swą magią uzdrowiciela, Rikka i Gorsten z jedzeniem oraz – o wiele rzadziej niż pozostali – zatroskana Narissa. Ciężko było stwierdzić, czy Valmer również dołącza do tej procesji – zdawałoby się, że tak. Jednak musiał przychodzić do brata potajemnie lub bardzo rzadko, bowiem nie dane było dostrzec go nigdzie w pobliżu pokoju chorego.
Pośród wszystkich odwiedzających Emnesia czuła się jak intruz, gdy postanowiła w końcu zobaczyć Hadresa. Zapukała do drzwi jego pokoju i odczekała taktownie na stłumione “proszę” zanim wkroczyła do środka.
Mężczyzna nie wyglądał dobrze. Skórę przystojnej twarzy miał bladą i ściągniętą, jakby w chorobie. Siedział na wąskim łóżku oparty o zagłówek, z kocem na nogach i książką w ręku. Na widok Emnesii zamknął ją i odłożył, posyłając dziewczynie słaby uśmiech.
— Wyglądasz okropnie — rzekła w ramach powitania.
— Ciebie również miło widzieć — odparł rozbawionym głosem. Skrzywiła się, niemal słysząc w głowie głos matki: “gdzie twoja ogłada?!”.
— Wybacz — mruknęła, przesuwając dłonią po ledwo widocznych zagnieceniach na tunice. — Chciałam zobaczyć jak się masz. Mogę usiąść?
Przytaknął, wskazując na jedyne krzesło w pokoju, stojące przy niewielkim stole w rogu. Emnesia przyciągnęła je bliżej łóżka i opadła na twarde siedzenie, krzyżując nogi w kostkach.
— Strasznie długo wracasz do zdrowia — zauważyła, skubiąc brzeg rękawa. — Myślałam, że magia cię uleczy.
— Uleczyła mnie. Ale również magia mnie uszkodziła. Takie rany są ciężkie do uzdrowienia.
— Och - mruknęła, marszcząc czoło. — Przykro mi.
— Nie pierwszy i nie ostatni raz tak kończę — zapewnił, machając lekceważąco dłonią. — Odniosłem już tyle ran, że nawet nie zliczę. Większość z własnej głupoty, oczywiście.
To nie zmienia faktu, że prawie cię zabiłam, pomyślała, ignorując jego krzywy uśmiech. Spojrzała na splecione na kolanach dłonie i zmarszczyła czoło, zauważając jak drżą.
— Nie wiń się — powiedział Hadres, jakby czytając jej w myślach. Drgnęła i już otwierała usta, żeby zaprzeczyć, gdy pokręcił głową. — Nie musisz udawać, że to, co się zdarzyło, nie było straszne. Nikt nie lubi tracić nad sobą kontroli. Czy chodzi o magię, czy ciało, czy umysł.
— Narissa zaczęła mnie uczyć — rzekła, nie wiedząc, jak inaczej mogłaby odpowiedzieć. — Dała mi te głupie karty magii i kazała czytać runy.
— Musi być zabawnie — zaśmiał się. — Pamiętam jak kilka lat temu Anders rzucał nimi przez okno, tak go irytowały.
— Naprawdę? — Poderwała głowę z zaskoczeniem. — Myślałam, że tylko ja… Nikt dotąd nie uczył mnie takiej magii. Myślałam, że to dlatego.
Hadres prychnął, przesuwając się w tył, żeby usiąść bardziej prosto. Widząc jak koc zjeżdża mu z kolan, Emnesia bez zastanowienia sięgnęła, by go poprawić. Zaraz wyprostowała się, oblewając rumieńcem i krzyżując ramiona na piersi.
— Narissa jest mistrzynią starej szkoły, zwanej pierwszym porządkiem — wytłumaczył, litościwie ignorując jej dziwne zachowanie. — To potężna, ale trudna do opanowania sztuka. Wielce niebezpieczna. Używając inkantacji magowie czerpią z własnych mocy, nie z otaczających ich sił. Ich zaklęcia są potężniejsze, ale szybko wyczerpują ciało i umysł. Większość praktykujących woli bezpieczne rodzaje magii. Takie, które nie zabiją ich w chwili nieuwagi.
— I ja mam się tego uczyć? — Emnesia spojrzała na niego z wyrzutem. — Czegoś, co może mnie zabić?
— Dla ciebie stara szkoła jest idealna — zaprzeczył, kręcąc powoli głową. — Mocą przewyższasz najpotężniejszych znanych maginów. Nie musisz martwić się wyczerpaniem sił fizycznych, gdy posiadasz tak niewyobrażalny zasób magii. — Westchnął, przymykając oczy i pocierając palcami skronie. — Musisz mi wybaczyć — rzekł, brzmiąc na bardziej zmęczonego niż jeszcze przed chwilą. — Senność nachodzi mnie tak niespodziewanie.
— Oczywiście. I tak muszę wracać do nauki. Nie nauczę się żadnej magii, nie potrafiąc czytać tych przeklętych run. — Emnesia wstała z krzesła i odstawiła je na miejsce.
— Nie wymuszaj niczego — poradził Hadres, spoglądając nad nią spod na wpół przymkniętych powiek. — Nie nauczysz się inkantacji w kilka dni. Magia wymaga cierpliwości i skupienia.
— Wszystko, czego mi brak — wymamrotała gorzko. — Odpoczywaj — dodała głośniej. — Jeszcze nie raz do ciebie przyjdę, by ponarzekać. Będziesz miał mnie dość.
Wyszła, nim zdołał cokolwiek odpowiedzieć. Nie powróciła do pokoju i niezrozumiałych kart magii. Zamiast tego wyszła z domu, na chłodny wiatr, by usiąść na zwalonym drzewie, tuż przy granicy lasu. Oparła pochyloną głowę na dłoniach i skupiła się na jedynej myśli, która od czasu incydentu pozwalała jej swobodnie oddychać.
Zniszczyć Lorda Adisha, za wszelką cenę.


3 komentarze:

  1. Jestem!
    Krótki kom, bo jakoś nwm co napisać.
    Oj, dokładnie tak czuję się, ucząc się maturę. Ważne, żeby się starała.
    Pozdrawiam!
    Czekam xo

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak narozrabiała, to się stara.
      A nauka do egzaminów zawsze tak wygląda, szczególnie jak egzamin tuż za rogiem. :)
      Pozdrawiam.

      Usuń
  2. Hej hej!
    Muszę Ci to napisać już na początku. Jest to najlepszy rozdział jaki do tej pory przeczytałam :D Do tego jego długość jest znacząca. Gdyby nie fakt, że ogólnie są krótsze moglabym nie zauważyć i stwierdzić krótkim: za mało! Ale jak? Skoro to oczywiste ;)
    Cieszę się, że dziewczyna postanawia się uczyć i uwierzyła wreszcie w legendy. Miłym faktem jest oczywiście pojawienie się w progach poszkodowanego przystojniaka :p Delikatne przepraszam zawsze w cenie, bez względu na to czy delikwent prosił się o to co dostał.
    Emnesia wreszcie zaczyna czuć się wyswobodziła. To dobrze. Czas skończyć z nagminnymi manierami, które w przetrwaniu jej nie pomogą.
    Jeśli kolejne odcinki są tak wciągające i pięknie napisane to ja już skacze z radości!
    Lepiej rzadziej w porządnie napisany tekst jest zawsze w cenie ;)
    Pozdrawiam gorąco.

    OdpowiedzUsuń