13 paź 2018

Rozdział dwudziesty siódmy: Czarny koń

Biblioteka nadal przypominała pole bitwy: połamane meble, książki zamiecione niedbale do kąta, wypalony w podłodze krąg i ostry swąd magii. Emnesia stanęła w drzwiach, spoglądając na zniszczenia i zastanawiając się, czemu nikt tego nie posprzątał.  Dom roił się od ludzi większości których nawet nie znała z imienia więc ktoś mógłby się tym zainteresować. A mimo to, bałagan pozostawał niemal nienaruszony.
Marszcząc brwi, weszła do pomieszczenia. Drzwi zostawiła uchylone, mając nadzieję, że powietrze z korytarza złagodzić woń elektrycznej spalenizny. Przykucnęła przy stosie książek i wyciągnęła pierwszą lepszą. Na skórzanej okładce dostrzegła zadrapania i kilka wypalonych dziur. Przesunęła po nich palcem, po czym zaczęła kartkować tom. W środku wyglądał na nienaruszony. Z przeczytanych wyrywkowo fragmentów tekstu wywnioskowała, że traktuje o polityce królestwa sprzed ponad pięćdziesięciu lat. Z grymasem odłożyła wolumin na bok i chwyciła kolejne, znacznie większe tomiszcze: bogato ilustrowaną księgę mitów. Otworzyła gdzieś w połowie i przesunęła dłonią po pięknym rysunku przedstawiającym skrzydlate konie. Autor z dbałością przedstawił pokrywające je pióra, długie, smukłe pyski i szponiaste łapy.
Z westchnieniem odłożyła i tę księgę, sięgając po kolejną i kolejną, aż obok niej wyrósł schludnie złożony stos. Odrzuciła na bok kawałki połamanych półek, uważając, żeby celować nimi w jedno miejsce i nie robić jeszcze większego bałaganu. Tak zaabsorbowało ją porządkowanie, że nie zauważyła, jak ktoś przystaje w progu biblioteki.
Miło, że sprzątasz. Podskoczyła, prostując się gwałtownie i oglądając przez ramię. Ujrzała stojącego w drzwiach… Przez chwilę myślała, że to Hadres i już miała pytać, czemu nie odpoczywa, gdy rozpoznała Valmera. Opierał się niedbale o framugę, z ramionami skrzyżowanymi na piersi i uśmieszkiem rozbawienia na wąskich ustach. Ale powinnaś wiedzieć, że nikt nie miałby do ciebie pretensji, gdybyś zostawiła to tak jak jest.
Nie dlatego tu jestem odparła, potrząsając głową. Nie powinieneś być z bratem?
Valmer prychnął, odpychając się od drzwi i podchodząc bliżej. Przykucnął, żeby znaleźć się na poziomie jej wzroku i chwycił pierwszą lepszą książkę. Obrócił ją w dłoniach bez cienia zainteresowania.
Hadres żyje i wraca do zdrowia odparł obojętnym głosem. Nie ma potrzeby, żebym wisiał nad nim jak nadopiekuńcza kwoka.
To twój brat bliźniak. Myślałam, że…
Że bliźnięta mają jakąś magiczną więź, przez którą nie mogą bez siebie żyć? dokończył, unosząc wysoko brwi. Nie jesteśmy zrośnięci biodrami. Nie musimy być wszędzie razem.
Wzruszyła ramionami, sięgając po kolejną książkę. Otarła rękawem pył z okładki i sprawdziła, czy kartki w środku są całe.
Myślałam, że bardziej przejmiesz się jego... wypadkiem. Ostatnie słowo rzekła z wahaniem. Nie spojrzała na mężczyznę, skupiając się na przeglądaniu kolejnych stron. Tym razem trafiła na traktat o magii zagubionej. Kojarzyła nazwę być może jeden z guwernerów o tym wspominał albo od Sulriah, gdy ta chwaliła się nową wiedzą.
Nic mu nie jest odparł lekceważąco Valmer. Moje rodzinne sprawy nie są tak fascynujące, jak brzmią. Może zamiast tego zmienił temat powinniśmy porozmawiać o tobie? Jeszcze nie mieliśmy szansy lepiej się poznać.
Powstrzymała uśmiech, próbujący rozjaśnić jej twarz. Wstała z podłogi, zmuszając go by wyprostował się razem z nią. Ostrożnie otrzepała ubranie z pyłu, jednocześnie zerkając na niego spod rzęs.
Długo ci zajęło zainteresowanie się mną wytknęła. Czemu teraz?
Sądziłem, że po incydencie potrzebujesz kilku dni dla siebie odparł gładko i przewróciła oczami. Brzmiał jak Hadres. Niełatwo było powstrzymać ciekawość.
Zapewne. Zmrużyła oczy. Nie mam zamiaru recytować ci listy faktów o sobie oznajmiła, unosząc butnie brodę. Ani zwierzać z najgłębszych sekretów. Jeśli na taką rozmowę liczyłeś, to nie powinieneś się nawet odzywać.
— Nie przyszedłem tu, by ubliżać ci wypytując o ciekawostki. Nie chcę też wygłaszać pustych słów. Takiego piękna, jak twoje, nie da się zamknąć w kilku zdaniach. Jak mógłbym nawet próbować?
Tylko tyle potrafisz powiedzieć? prychnęła. Słyszałam piękniejsze słowa z ust najemnych rycerzy i miernych dyplomatów. Twoje zapewnienia są ledwie pospolite. Słyszałam je setki razy i z każdą chwilą nudzą mnie coraz bardziej.
Zaśmiał się cicho. Jego spojrzenie wydało się cięższe niż przed sekundą; jakby spoglądał nie na jej twarz, a gdzieś głębiej w duszę. W szarych oczach płonął mu ogień. Nie pamiętała już, kiedy ostatni raz ktoś równie przystojny spoglądał na nią w ten sposób. Z podziwem i nieukrywanym pragnieniem.  
Jesteś tak chłodna, że bałbym się ciebie dotknąć rzekł niskim głosem. Piękna i zimna, niczym góry nad nami. Lecz wspanialsza od nich; potężniejsza. Zaszczytem byłoby czcić cię pod niebiosa. Paść do twych stóp i pławić się w świetle doskonałości.
Przygryzła wargę, posyłając mu kokieteryjne spojrzenie długimi godzinami ćwiczone przed lustrem i dopracowane do perfekcji. Nie mogła nic poradzić na walące szaleńczo serce i rumieniec powoli rozlewający się po policzkach. Czy nie powinna okazać więcej opanowania? Jednak jak mogła tego dokonać, gdy ktoś tak atrakcyjny stał tuż obok, prawiąc jej komplementy? Gdy czuła jego oddech na policzku i zniewalający głos tuż przy uchu.
Valmer stał tak blisko. Nie dotykał jej nawet nie próbował lecz jeszcze centymetr, a czułaby ciepło jego ciała. Pachniał oszałamiająco: czysto i męsko, zniewalająco dla zmysłów. Spoglądała na niego z na wpół opuszczonych powiek, nie potrafiąc oderwać wzroku od przystojnej twarzy, nawet na sekundę.
Dlatego tak pragnę cię poznać wymruczał. Nie jako córkę szlachcica. Nie jako wybrankę siły wyższej. Chcę zobaczyć ciebie; tę piękną królową zimy. Chłodną i nieustępliwą.
Rozchyliła usta, nie mogąc powstrzymać westchnienia. Nachylił się nad nią i poczuła gorąco rozlewające się po ciele. To znajome ściśnięcie w brzuchu. Oddychając ciężko, przymknęła oczy i czekała, trzęsąc się w podnieceniu.
Ekhm! rozległo się; ktoś zabębnił we framugę. Emnesia odskoczyła od Valmera, odwracając się na pięcie do intruza.
To Nakis stała w otwartych na oścież drzwiach, spoglądając po nich lodowatym wzrokiem.
Chyba nie przeszkadzam? zapytała oschle. Ernald cię szuka rzuciła do mężczyzny, nie czekając na odpowiedź. Znowu robi przegląd uzbrojenia. Musisz iść, to pilne.
Oczywiście. Valmer zawahał się, spoglądając między dwoma kobietami. Nakis wpatrywała się w niego beznamiętnie, zaś Emnesia spojrzeniem próbowała przekazać, jak bardzo chce, by z nią pozostał. Porozmawiamy później rzekł, uśmiechając się do dziewczyny i pospiesznie wychodząc.
Ta nie odrywała od niego wzroku, aż nie zniknął w korytarzu. Westchnęła ciężko. Niemal czuła na ustach ten pocałunek, do którego nie doszło przez pewną osobę. Osobę, która nadal stała w drzwiach.
Nakis.
Ja też jestem gdzieś potrzebna? zapytała, spoglądając na nią z niechęcią.
Nie. Chciałam z tobą porozmawiać.
I czy nie brzmiało to dziwnie? Podejrzanie? Nakis, tak niechętna do rozmowy, nagle właśnie tego chciała od Emnesii. Zaraz po tym jak znalazła ją i razem z Valmerem! Gdy już miało dojść do czegoś niezwykłego…!
O czym? zapytała, nawet nie kryjąc wrogości w głosie.
O tym zaczęła powoli Nakis że Valmer nie jest dla ciebie odpowiednią osobą.
Emnesia aż cofnęła głowę, jakby ktoś zdzielił otwartą dłonią po twarzy.
Co takiego? zapytała głośno.
Słyszałaś mnie. Zostaw Valmera w spokoju i znajdź sobie kogoś lepszego.
Chyba żartujesz? Brwi dziewczyny podskoczyły w górę, gdy ta gapiła się z niedowierzaniem na kobietę. O co ci chodzi? Jesteś… Jesteś zazdrosna, czy tak?
Nakis zmarszczyła nos, jakby poczuła paskudny zapach.
Nie bądź głupia skarciła Emnesię, na co ta aż zgrzytnęła zębami. To dla twojego dobra. Jesteś romantyczką. Marzysz o wielkiej miłości i rycerzu na białym koniu. Valmer taki nie jest.
Jak możesz…!?
On nie jest jak Hadres; dobry i szukający w każdym przyjaciela mówiła Nakis, podnosząc głos. Dla niego będziesz jedną z setki panienek, które uwiódł, zaciągnął do łóżka i porzucił, gdy mu się znudziły. Nie jesteś nikim wyjątkowym.
Mówisz tak, bo na ciebie nie zwraca uwagi odparła jadowicie Emnesia. I teraz zżera cię zazdrość!
Nakis wywróciła oczami tak mocno, że przez sekundę widać było tylko ich białka.
Możesz zachować się jak rozpieszczona panienka i zwyzywać mnie  do woli rzekła lodowato. Albo pójść po rozum do głowy i posłuchać, co mówię.
Po czym odwróciła się na pięcie, zamiatając niebieską sukienką podłogę i wymaszerowała z biblioteki, zostawiając płonącą gniewem Emnesię.
Co za jędza! warknęła dziewczyna, gdy już była sama. Zaciskała kurczowo pięści i gromiła wzrokiem na wpół otwarte drzwi. Chciała coś zrobić; rzucić czymś, rozerwać na strzępy.
Ta głupia kwoka jest zazdrosna, pomyślała zajadle, rozglądając się po bibliotece. Dwie kolumny równo ułożonych książek wciąż stały tam, gdzie ją zostawiła. Sycząc wściekle, kopnęła je i z satysfakcją patrzyła jak padają na podłogę. Od jednej z nich w końcu odpadła okładka i kartki rozsypały się po zakurzonym parkiecie.
Przez chwilę dyszała ciężko, gapiąc się na swoje dzieło i wymyślając coraz to paskudniejsze wyzwiska pod adresem Nakis. Żadne nie pasowało, nie brzmiało wystarczająco zgryźliwie. I nie uspokajało buzującej w jej żyłach krwi, walącego serca.
Głupia, głupia Nakis!
Z tą myślą znowu kopnęła książki i dopiero wtedy opuściła bibliotekę.


3 komentarze:

  1. Fajny rozdział, nie mogę się doczekać kolejnego :)

    OdpowiedzUsuń
  2. No to się porobiło. Valmer uwodzi panienkę jak zawodowiec, a ta bardzo szybko ulega mimo, iż chwilę wcześniej zarzeka się, że nie jest w stanie. A tu proszę. Gdy przychodzi pora na zwieńczenie zalotów wpada Nakis i wszystko psuje. Ale czy na pewno? Może i Emnesia jest taka jak mówi kobieta, ale czy nie powinna właśnie się sparzyć by widzieć naprawdę? Czy może jednak właśnie woli takich mężczyzn? Przecież sama tego jeszcze może nie wiedzieć. Nauczona była tylko tego co jej wmawiano, że jej wolno. Teraz mogła sama za siebie decydować i właśnie chyba to wprawilo przyszłą nagonkę w ten gniew. Sama chciała zdecydować/poczuć czy coś jest dla niej czy nie. Mam racje!? Hadres póki co jest nazbyt łatwym i oczyswisym celem (nie satysfakcjonującym czyteknika, gdy obok jest przeciwna wersja).
    Mam nadzieję, że pojawi się tu jakiś romans tych dwoje. Trochę pikanterii czy złamanych serduszek by dodało uroku opowiadaniu :p
    pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A Emnesia jest zbyt przyzwyczajona do tego, że wszystko szybko zdobywa, by zbyt długo odpychać zaloty. W końcu wychowała się w bogatej rodzinie i nigdy nie musiała sobie niczego odmawiać.
      A romans będzie na 100%. ;)

      Usuń